niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 1.

*Justin nie jest w tym opowiadaniu sławny*

- Głupi budzik. - Jęknąłem  uderzając budzik ręką. Obróciłem się. Hah, koło mnie leżała kolejna ofiara mojego superowskiego ciała. Obróciłem się budząc ją, ona po prostu wyszła z mojego pokoju. Pewnie poszła do domu. Nawet lepiej, nie musiałem ją odganiać od siebie.

*OCZAMI KATIE*

- KATIEEE, WSTAWAJ. - Mama beztrosko wołała mnie. 
- DZIŚ SOBOTA... - Wykrzyczałam z powrotem.
- MUSISZ ZAPROWADZIĆ SWOJEGO KUZYNA DO kościoła. - Przy ostatnim słowie, mama była już przy moich drzwiach. 
- Serio? - Skrzywiłam twarz. - Muszę?
- Tak, obiecałam to twojej cioci w tamtym tygodniu. Wstawaj, za 20 minut twój kuzyn będzie. - Powiedziała i wyszła. Kurczę. On ma już 12 lat! Nie moja wina że boi się sam łazić do kościoła. Będę jeszcze musiała na niego czekać, lub jeszcze siedzieć z nim w kościele. Może i pod kościołem gromadzą się różni.. dziwni? Podejrzani? No na pewno nie zdrowi na umyśle gangi. Ale on ma 12 lat, chyba umie ich olać? Po chwili 'myślenia' wyszłam z łóżka. Od razu popędziłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w czarne legginsy w krzyżyki i białą bokserkę. Nałożyłam lekki makijaż i popędziłam na dół zjeść śniadanie. Nawet nie zdążyłam wejść do kuchni gdy mój kuzyn był już w moich drzwiach. 
- Oh, oh, Katie, wytrzymasz godzinkę bez jedzenia, idź już bo się spóźnicie. - Powiedziała moja zakochana w kuzynie mama. Mały nie ma dzieciństwa. Przewróciłam oczami i poszłam ubrać moje białe conversy. Zaraz byliśmy w drodze.
- Ee, to co tam.... ee... w szkole? - Zdecydowanie nie umiałam gadać z takim sztywnym chłopakiem.
- Nawet dobrze, lecz ostatnio dostałem szlaban na książki, ponieważ dostałem 4 ze sprawdzianu. Jest mi teraz wstyd spojrzeć mamie w oczy. - Powiedział. 
- Aha... To dobrze... chyba... - Resztę drogi szliśmy w ciszy. Po chwili byliśmy pod kościołem. Gdy mały zobaczył grupkę chłopaków zaczął podejrzanie przyśpieszać. 
- Ej, mały, spokojnie, mamy jeszcze 15 minut do mszy. - Powiedziałam zdziwiona.
- W-wiem... a-a-ale, ja wole... - Widziałam w jego oczach zdenerwowanie. - być na pierwszych ławkach. - szybko dodał.
- Ej, mały, ja.. nie mam ochoty iść na mszę, za godzinę po ciebie wrócę, a tak to połażę sobie na mieście, ok? - Mały pokręcił głową, a gdy ja odchodziłam widziałam jak on szybko wbiegał do kościoła. Po chwili jakiś chłopak z tamtych 'gangów' mnie zawołał.
- Ej, ty! Shawty! - Obróciłam się z grymasem na twarzy i szłam dalej. Po chwili na moim ramieniu poczułam dotyk. Szybko się obróciłam.
- Cześć. - Powiedział brunet z ciemno-karmelowymi oczami i w czarnych ubraniach. Rzucił mi swoje uwodzicielskie spojrzenie, patrzał się na mnie jakby myślał że zaraz zemdleję. 
- Cześć...? - Spytałam ze skrzywioną twarzą.
- Masz ochotę iść ze mną za kościółek shawty? - Znów rzucił te spojrzenie. Nie mogłam uwierzyć, Od razu wybuchłam.
- Co ty do mnie powiedziałeś? - Spojrzałam na niego z wyraźną złością w oczach. - Nie jestem jakąś... Wiesz co, oszczędzę sobie TYCH słów pod kościołem, myślisz że wyglądam na dziewczynę na szybki numerek? Tak? Jeśli tak, to idź do okulisty, kolego, bo ze wzrokiem to ty dobrze nie masz na pewno. - Po tym odwróciłam się i poszłam dalej. Ten chłopak stał jak wryty i nie umiał wydusić z siebie ani jednego słowa.

------------------------------------------------------------------------------

Justin jest tu 'złym chłopcem' ;3

Podoba się? Chcesz więcej? Skomentuj! 

Mało się tu dzieje, ale... w 2 rozdziale będzie 100% WIĘCEJ AKCJI. I to nie 'miłosnej' , ah, oh. Tylko na serio, ostrej. 

Zapraszam również do lajkowania mojej strony na facebooku - http://www.facebook.com/Bieebsxx?ref=hl 
I do drugiej strony (O JUSTINIE) - http://www.facebook.com/pages/Po-co-mi-ch%C5%82opak-skoro-mam-Justina-/315924061850705?ref=hl

I followania na twitterze - @nattiOMG .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz