środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 3.

- Katie. Cześć. - Trochę nie wiedziałam co powiedzieć.
- Jesteś dziwna. - Cały czas trzymał wzrok na drodze.
- Ja dziwna? To ty uprowadzasz normalną dziewczynę i wpędzasz ją w trumnę. - Przewróciłam oczami.
- No właśnie. Ja cię tak jakby uprowadziłem, a ty? Nic, totalny luz i jedyne czym się martwisz to rodziców. Siedzisz w aucie z mordercą. Zauważyłaś? - Lekki uśmiech pojawił się na jego ustach.
- Tak jakby uprowadziłeś?  I z tego co mówisz mam się ciebie bać. - Przegryzłam wargę.
- To znaczy nie masz się mnie bać, ale byłoby to normalniejsze niż olewanie całej sytuacji. - Ciągle jego wzrok czuwał przy drodze. Po chwili zobaczyłam wielki dom.
- To twój dom? - Nagle zmieniłam temat.
- Tak. - Jego twarz znów była poważna. Jak mnie to wkurza. Przecież on chyba wie, że niekiedy widzę jego lekki uśmieszek?
- Musisz mieć bogatych rodziców. - W tym momencie pominęliśmy wielką bramę. Moje oczy się zrobiły wielkie jak 5 złoty a Justin po kryjomu spoglądał na mnie i się uśmiechał.
- Nie. Rodziców nie mam od 5 roku życia. - Jego twarz spoważniała jeszcze bardziej. Czy to możliwe żeby być taki poważny?
- Przepraszam. - Przegryzłam wargę. Skąd miałam wiedzieć?
- Spoko. Bez nich jest chyba nawet lepiej. - Wyciągnął kluczyki. Nie odezwałam się, ale wiem że nie jest mu 'lepiej' bez rodziców. W tym momencie chciało mi się go przytulić ze współczucia. Wyszliśmy z auta i kierowaliśmy się w stronę drzwi.
- Mam jeszcze pytanie. - Powiedziałam niepewnie.
- Cholera, jeszcze? - Justin spytał zirytowany.
- Tak, jeszcze. Bo zupełnie o tym zapomniałam. Kiedy odwieziesz mnie do domu? - Przegryzłam wargę. Justin spojrzał na mnie pytająco.
- Wieczorem. - Obrócił się otwierając drzwi. Po przejściu na wielkich schodach trafiliśmy do jego pokoju. Był wielki. Trzy duże białe szafy, biurko z Mac'iem, koło mac'a laptop apple, kilka Ipod'ów i Ipad'ów.
- Skąd ty to wszystko masz? To kosztuje miliony. - Zachwycałam się jeżdżąc palcem po laptopie.
- Mam swoje sposoby na zarabianie kasy. - W tym momencie ściągną koszulkę, położył się na swoim wielkim łóżku. Łóżku? Łożu i włączył jakiś horror na swojej wielkiej plazmie.  - Ale to nie twoja sprawa jakie to sposoby. - Dodał.
- Jestem głodna. - Powiedziałam stanowczo. Była 14;35, a ja jestem wielkim głodomorem.
- Nie tylko ty... Chodź idziemy coś zjeść na miasto. - Po chwili byliśmy przy aucie. On oczywiście już ubrał koszulkę.
- Gdzie jedziemy? - Spytałam się zagryzając wargę.
- Coś zjeść. - Powiedział chichocząc.
- Oh, no co ty? - Przewróciłam oczami.
- Nie rób tego. - Powiedział wyraźnie.
- Czego? - Spytałam z idiotycznie wykrzywioną twarzą.
- Tego. Tego przewrotu oczami. - Powiedział przejeżdżając ręką po włosach.
- Nie rozpędzaj się. - Znów to zrobiłam. Przewróciłam oczami. Mimo że się bałam to te oczy same mi się przewracają.
- Kurwa, powiedziałem coś o tych oczach?! - Przytrzymał kierownicę jedną ręką, a drugą szarpnął mnie za bluzkę. - Rozumiesz?! - Ja przytaknęłam a on puścił mnie prowadząc dalej.

-------------------------------------------------------------------------------------

;3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz